Pustkowie
Swoją dusze zgubiłem dawno temu
Skorupą już tylko jestem
Po bezkresnych pustyniach samotności włóczę
się bez celu
Koszmary widzę wciąż przed sobą
Demoniczne kształty kuszące mnie ciałami
słodkimi
Lecz poprzez iluzję widzę ich prawdziwe
twarze
Czarne języki
Szpony krucze
Oczy kocie
I włosy pełne blasku
Gnijącego złota...
U stóp moich łańcuchy przytroczone
Brzemiona błędów w przeszłości
popełnionych
Szarość bezkresu, który moim domem jest
Rozmywa się w jasny błysk
Duszącej zieleni wdzierającej się do moich
płuc
Z opuszczoną głową pokornie wchodzę w
mgłę
Tylko po to, aby znów zgubić się...
Dziś inny będzie mój dzień
Łacuchy ze stóp zerwę
I mgłę ominę, w stronę światła pójdę
Demony moje drogę dzisiaj mi wskażą
Do brzegu morza będę krtoczyć
Znajdę swój cel
Szepty głośniejsze stają się
Słony zapach morza czuję już
I z każdym krokiem wciąż nabieram sił
Dziś na brzegu stoję szepty jak szum
słyszę
Zagubione dusze wypełniają morze poza
horyzont
Swojej już nie odnajdę tu
Lecz nie poddam się
Wsiądę do łodzi, w stronę horyzontu
popłynę
Nadzieja w żagle dmie, ku uśmiechowi
prowadzi mnie
Już więcej nie poddam się...
Komentarze (2)
tchnie nostalgią , melancholią ... moje klimaty
My, więźniowie własnych błędów. I przyzwyczajeń ( do
łańcucha pies, biedny, tak przyzwyzajony- że nadal go
czuje, choć dawno spuszczony- isiedzi wciąż w
miejscu-itd). Trzeba twardosci, by spełnić to, co z
miękości i tkliwości wypływa- zmianę swego nastawienia
do życia. I to jest w tym wierszu. A nawet więcej.
Czytałem z przyjemnością i z takimże odczuciem
głosuję.