Rak
Początek ciężkiej choroby jest tak
niegroźny, niewinny:
Po prostu jakieś komórki robią się inne od
innych.
I mnożą się te komórki, rodzą się nowe i
nowe,
Aż w końcu walkę wydają komórkom, które są
zdrowe.
A potem jest jeszcze gorzej – scenariusz
wszystkim jest znany:
Te inne chcą opanować kolejne ważne
organy.
Wkrótce już cały organizm jest osłabiony,
zatruty,
Bo w zdrowych miejcach powstają wciąż nowe
groźne przerzuty,
Wreszcie się ciało poddaje, umiera osłabły
człowiek
I giną wraz z żywicielem także komórki
rakowe.
Podobne groźne procesy i w społeczeństwach
się dzieją.
Ludzie normalni z pozoru czasami
„rakowacieją”.
Choć społeczeństwo jest zdrowe i jak
potrafi się broni,
Ci inni mącą i mącą, by wszyscy byli jak
oni.
I nie przegadasz takiego, który głęboko w
to wierzy,
Że – by wprowadzić dobrobyt – forsę
drukować należy,
Że kradzież jego nie zhańbi i może czyste
mieć ręce,
Gdy będzie mówił o ONYCH, co kradli podobno
więcej.
Zarazi paru mięśniaków, bo to przydatne
jest, żeby
Klaskali jemu na wiecach, lub prali – w
razie potrzeby...
I tylko jedna nadzieja nawiedza strapioną
głowę:
Kiedy już wszystko rozwalą – zginą „komórki
rakowe”.
Komentarze (17)
Solidny wiersz, Michale.
Świetny wiersz! Super...
Pozdrawiam