Rękaw trzy-czwarte
Rękaw trzy-czwarte wysunął się z szafy.
Zwiewny i lekki zwisa bezwładnie.
Z białej bawełny z czarnym guziczkiem,
Uprany i uprasowany ładnie.
Otworzyłam okno, przeciąg się zrobił,
Rękaw do mnie pomachał kikutem.
Uniósł się w górę i ościane się obił.
A tak w ogóle ten rękaw jest mańkutem.
I zwisa tak sobie przez drzwiczki
otwarte.
Wstała i trzasłam, złamałam paznokcia,
Ale nie będzie mi tu coś wystawać
trzy-czwarte.
Za kare przyciełam rękaw na wysokości
łokcia.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.