Rendez-Vous ze śmiercią II
Mówisz do mnie szeptem, kiedy patrzę na
twoją fotografię sprzed lat.
Płaczesz,
kiedy czytam drżącym półgłosem ten
niedokończony wiersz,
urwany w połowie zdania.
Gdzież te splecione dłonie i twarz przy
twarzy?
Spoglądam w okno i dostrzegam krople
niedawnego deszczu
zsuwające się z szyby.
One połyskują w słonecznych
nieszczelnościach
skłębionych obłoków,
w których jest taka tkliwość samotnych
ptaków i otchłań ogromna,
i wiatr.
Słyszysz jak gra?
Widzeniem duszy – widzę cię teraz –
całą,
zanim odeszłaś na wieki.
I znowu otacza mnie jakieś dziwne światło,
i chłód,
kiedy podnoszę oczy, dłonie składając w
modlitwie.
(Włodzimierz Zastawniak)
Komentarze (2)
Randka, czy muzyczna modlitwa do...
Powiewa tęsknotą.
Zachwycające i wciągające takie nietuzinkowe.