Równo sztywno i z bukietem
Kawa czarna na stole
Oczko czarne puszcza do mnie
Stoi jak na starej fotografii
On wyszedł Jego już nie ma
Porcelanowe żyletki
Kawa miast krwi
Noga na nogę głęboki wdech
Już nic więcej się nie wydarzy
Najwyżej wystygnę
Nim kawę dopiję
Francuski manicur spada gromem na szkło
Wychodząc przewrócił torebkę
Przyobleczona w koronkowe sidła
Tusz jednak sproszkowany
Nie popłynął nurtem do kawy
Nie wsunął stalowego krzesła
Czarny obcas rani wykładzinę
Pić nie ronić ni kropli
Żelowa konstrukcja pilnuje kosmyki
Nie ma miejsca na uczucia na twarzy
Mankiety się nie poruszają
Powiedział że nie wróci...
rozpacz
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.