rozchylenia
nieczytelne zaklęcia
(zatrute i rozebrane do kości)
rzucam za siebie, niczym monetę
do nieistniejącej fontanny
gasną myśli
w opowieściach o milczeniu,
o drżeniu wypalanych traw
(nie ustępują miejsca jesieni)
spopielone a zarazem rozpalone
lśnią w żarliwym słońcu
jak dziewczyna o czarnych włosach,
śmieje się rozkwita wraz
z kwiatami akacji
oszalała. tańczy i wypowiada imię,
oddając się w całości
rzeźbią wspólny cień
Komentarze (27)
Pięknie Ewo rzeżbisz siebie słowami...dobrze, że to co
złe chcesz topić w nieistniejącej
fontannie...wspomnienia potrafią człowieka zniszczyć
od środka...pozdrawiam ciepło, pomimo jesiennej pogody
Dwuznacznie tu Ewo od tytułu począwszy po samą puentę.
Podoba się. Te rozchylenia bardzo nośne w
interpretacji.
Eluś taki był mój zamysł potrafisz się wczytać:)
dziękuję kochani za czytanie :)
Mirabelko czy masz dzisiaj dobry dzień?
Tak podobno kobiety szaleją przed menpauzą :) fajnie
Przepiękny erotyk :)
Dziś nieco inaczej u Ciebie, ale również zachwycająco
pzdr
Fontanna, której nie ma i ten /cień/ w zakończeniu
sprawiają, że wiersz czyta się z "podwójnym"
wrażeniem.
Nie wiem czy taki był Twój zamysł, Ewo, czy tylko mi
smutna nuta tutaj się niechcący zaplątała.
Pozdrawiam
co wiersz spopielasz i rozpalasz, tańczysz i
rozkwitasz.
ładnie wyrzeźbiłaś :)
bardzo mi się podoba pozdrawiam
Przyjemnie się czyta. Pozdrawiam +
Witaj Ewuniu, bardzo podoba mi sie ten obraz
roztanczonej i szczesliwej peelki. Moc serdecznosci:)