Rozkwit
Lancetem kpiny tniesz niemyślących,
Precyzją żartu ranisz dokładnie
Nowotwór świata po uszy tkwiący
W dnia dzisiejszego cuchnącym bagnie.
I choć krwi srumień plami sowicie
Biel moich złudzeń, że duszą swą władam,
Zasypiam w źrenic bezkresnej ciemności,
Spokojna, w dłoniach Twych jutro nasze
składam.
I znów wichurą targana namiętności,
Przygryzam wargi w niemym zachwycie.
Nie pragnę blasków, tłumów, świętości...
Rozkwitam jeno... przy Twoim rozkwicie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.