Rozpacz
Dzień czarny. Brak światła. Noc każda z
tobą
płacze-aksamit bez miękkości nie
puszczający znaczeń. Milczysz. Zbliża się,
krąży
czarny mocniej - inaczej ogarnia
krąg zacieśniając szarpie pazurami.
Boleśnie rwie ręce, szyję, wnikając
w żyły- do środka. Już blisko, powoli
unicestwi zabije - śmiech szyderczy i
cisza.
Nikt nie będzie cię słyszał.
Bez świateł - nie istniejesz.
Bronisz się, pięści o ścianę. Ręce pocięte,
zranione, oczy krzyczą nad ranem.
Kły wbija mocno, od środka - syci się.
Szarpie powoli. Posoka najsłodsza lepka.
Śmiało! nie czuję. Nie boli.
Rwie, tłamsi a później
zabiera powietrze. Od nowa! Ciągle
jej mało...
Jeszcze! Jeszcze!
I jeszcze
Komentarze (48)
Bilbo:) Ja punkcików nie zbieram! Ale konkretny
komentarz jak najbardziej, by się przydał. Przerzutnie
są? Bo próbuję z tym tematem.
Świetny opis śmierci , przeszedł mnie
dreszcz:)pozdrawiam
Punkcik daję i pozdrawiam serdecznie.