RZECZ O HONORZE
Raz pewien bogacz, dla splendoru,
w przypływie dobrego humoru,
by dupę przewietrzyć,
na bazar poszedłszy,
chciał kupić troszeczkę honoru.
Gdzie on jest i ile kosztuje
- nerwowo wszystkich wypytuje.
Chyba go tu mają
- tak o nim gadają.
Na pewno to nieźle smakuje.
Z wigorem rozpycha łokciami
kolejkę. Nie będę z chamami
stał tutaj z wyboru.
Jak słowo honoru,
Ci ludzie są nieokrzesani.
Poproszę pięć kilo honoru,
do tego kilka pomidorów.
Lecz pani mi powie,
ten honor, to zdrowe?
Bo, żebym nie wytruł pół dworu.
Niech pan się nie martwi o ludzi.
Nad losem niech swoim się trudzi.
Tym, co pan ich truje,
to panu brakuje.
A w ludziach nienawiść się budzi.
Zrozumiał sprzedawcę- w połowie
i zjadł pomidory – na zdrowie.
Jak ma mi brakować,
to mogę chorować.
A ludziom….honorem po głowie
….muszą pracować.
Morał z tej bajki?...widać go wszędzie;
Nie masz honoru – go nie
nabędziesz.
Przepraszam jeśli za dużo ględzę
Lecz HONOR droższy jest od pieniędzy.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.