Rzeźbię
rzeźbię
moją drugą połowę
tępym nożem
własnych słabości
przycinam na swój obraz i podobieństwo
heblem zachcianek
wygładzam dłoń do własnej dłoni
pilnikiem wyrzutów
zdzieram uśmiech, gaszę oko
szpachlą pychy
wyrównuję tajemne zakamarki duszy
wbijam dłuto
zazdrości w serce
mały, pokurczony strzęp
bez czucia wyrzucam na wysypisko
nie pasuje
nocą krwawi puste miejsce
rano poszukam materiału
zacznę jeszcze raz
Komentarze (3)
...niesamowity........czytelny w przekazie ...choć
trzeba poczuć klimat tworzywa i rąk rzeźbiarza .......
:-}
Tworzysz własne dzieło sztuki . Podoba mi sie ta
metafora!
...metaforycznie tak.
piękny i przejmująco smutny.