Sam sobie jestem kulą u nogi
Sam sobie jestem kulą nogi,
do poniewierki gnam wyznaczony.
Sam określiłem odcinek drogi
i będę zbierał swej klęski plony.
Na razie nic mnie jeszcze nie boli,
mogę się schylać, wstawać o czasie.
Używać krzywdy sobie do woli
ale jak długo wytrwać mi da się.
Organizm kiedyś krzyknie donośnie,
i mi pokaże ujemne strony.
Że moja krzywa dostojnie rośnie,
a z głowy wybić mi trzeba piony.
Wówczas uklęknę, chociaż nie wierzę,
by zmówić pacierz kiedyś uczony.
Tak się zawiera z Bogiem przymierze,
chociaż nierówne są obie strony.
Sam sobie strzelam dokładnie w skronie,
pocisk podąża w słuszny kierunek.
Moim ratunkiem jest szybki koniec,
to mój ostatni ponoć ratunek…
13/02/2024r
Komentarze (6)
Nie ma łatwo...
Pięknie i refleksyjnie!
Serdecznie pozdrawiam
Wiersz jednej chwili. Podejrzewam że już dzisiaj
czytając go sam byś walnął kilka interpretacji
niektórych wersów. Ogólnie normalka że nie stajemy sie
młodsi ale jest ważne by w lustro patrzeć bez
skrupułów. Pozdrawiam:)))
Bardzo smutny ale gdzieś tam iskierka nadziei jest,
Cieplutko pozdrawiam i głowa do góry
Nie ma co sie dolowac wszystko wroci do normy.
Pozdrawiam :)
No tak... szybki i bezbolesny koniec najlepszy... Ale,
póki co, żyjemy, Panie Grand, więc z podniesioną głową
do przodu! :)
A może zalać ciężar kuli trunkiem?
Co może okazać się - choć na chwilę - ratunkiem.
(+)