W samotności mroku
Wchodzę po prastarych schodach… Po bokach
― kamienny, wilgotny mur… Doskwiera
zmęczonym płucom chłód…
Jesień to?
Nostalgiczny zmierzch…
Wrony śpiewają do snu chrapliwą kołysankę…
― śpij, kochana… ― śpij…
Kra…
kra…
… kraaa…
Pulsująca cisza…
… podmuchy wiatru rozwiewają pył…
Padam na kolana…
… nie mam siły
dalej iść…
Wybacz,
nicości moja…
… moja melancholio…
Przede mną ― wielka, otwarta na oścież ― z
kutego żelaza brama…
… czuję cię blisko siebie,
na wyciągniecie ręki…
Milczysz wciąż…
Rozpływasz się…
… nie pozwalasz dotknąć…
Nie ma
ciebie…
… jesteś…
Wrastasz korzeniami
w nadciągającą noc…
… w atramentowo-siny dywan z chmur…
Skrzypią ― poruszane przez nikogo ―
zawiasy…
… w ogromnym przeciągu, w kroplistym
deszczu… ― samotności mroku…
(Włodzimierz Zastawniak, 2021-07-23)
https://www.youtube.com/watch?v=GPZ0BnQI5bM
Komentarze (3)
kroplistym deszczu - no to, to taka milcząca cisza
jest ;)
Wstrząsający wiersz i niesamowita muzyka robią
wrażenie!
Pozdrawiam serdecznie.
wow, mocna metafora!