Sen
Spałam ze ślepiami pełnymi kłamstwa
Budziłam się z szeptem na ustach
Pół otwarte wargi pragnęły dotyku
Spragniona pożądania i pasji
Rozbudzona nocną senną fantazją
Łaknę znów twych dłoni i ust
Nie każ zegarom pracować
Nie pozwól zegarom do przodu gnać
Naucz się je zatrzymywać...
Spałam marząc o obietnicach
Obłuda pieściła mą skórę
Przez wyobrażenie twoje rozjudziła
Oczy zapłonęły gorącym płomieniem
Szaleństwo znów narodziło się
W przystani czeka łódka na ciebie
Wsiąć i przypłyń do mego królestwa
Gdzie nie pędzi tak szybko czas
Wsiądź a pokaże ci jak ciebie mi brak
Popłynie twoja krew
Pozwolę sobie smakować jej
Rozszarpie bowiem tkanki
Zaprze dech gdy wyliże ciało twe
Dla mnie tu pracuje czas
Przykuje kajdanami wina
Do pościeli szkarłatnej
Będziesz Panem Świata
Który żyje dla mnie...
Nie bądź... ...tylko... ...marzeniem
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.