Senne trele
nocą demony intelektu oddychają płaskim
nosem
hormony na haju ubieram w szatę wina
różowego
z łona czasu wyrywam namiętny pocałunek
endorfin
by gruczoły Bartholina niczym filipiński
żywioł
unosiły dotykiem twoich ust nasz
horyzont
wyciągam się przed nawias miłosną
wirtuozerią
szlifowaną nienasyconą chęcią dzikiej
rozkoszy
z dna życia wyławiam gorzkie wiśnie
Czechowa
przez wiele lat zatopione w lampce Martini
Rose
i łowię sny perłowe pod męskim
kapeluszem
bo wykwintne rondo styl dżentelmena
udaje
gasząc pragnienia naszych uczuć neonową
fuksją
a świat pobudzony śmieje się wiosennym
promieniem
i innej parze kaloszy daje szansę się
zazielenić
by seks na batucie wyskakiwał z
podkoszulek
J.G.
Komentarze (7)
interesujący tekst.Pozdrawiam
bardzo na tak:)
Świetny ironiczny wiersz.Pozdrawiam:)
Metaforą zamieszałeś,
sennym trelom radę dałeś.
Kłaniam się Jadgard w sobotnie przedpołudnie.
Piękny wiersz.
Nocą się wszystko przydarzyć może,
sen w tym pomoże!
Pozdrawiam!
Śliczny wiersz, taki na nocną porę, pozdrawiam :)
Bardzo fajna ironia, a wiersz msz z wyższej półeczki,
świetny.
Dobrej nocy życzę :)