Z serii Okruchy: Ukrzyżowanie
To jest, gdzieś tutaj. Macam w ciemności.
Macam… — lecz nie znajduję… Otacza mnie
jakaś przedziwna lotność majaczących
obrazów. Jakieś fragmenty z poszczególnych
etapów dawnych epok. Gdzieś coś się czai.
Wiem, to. Wiem. Przechodzi. Snuje się w
odmętach niedoistnień. Coś się przemieszcza
w oddechu nocy bez tumultu pierzchań,
szurań i stukotu obcasów i echa chrząknięć
i pokasływań. Coś się przemieszcza i mży tą
szarością mżących pikseli. W półmroku
korytarza, pustego pokoju, gdzieś w
labiryntach opuszczonego domu donośny gong
stojącego zegara. Gdzieś tutaj albo nieco
dalej widziałem twarz umarłej matki. Matka
spoglądała na mnie. Nie. Ona tylko udawała
patrzenie zatopiona w głębokościach
mrocznej łazienki. Gdzieś z wysokości
żeliwnych rur, rur skłębionych pod wzdętą
nawałą popękanego sufitu. Wyglądała, jakby
wisiała na krzyżu. Patrzyła się tym
wzrokiem pustym. Beznadziejnie pustym, w
którym szalał jedynie lodowaty wiatr
zaśnieżonych pustkowi. Patrzyła się na
mnie, kiedy ja trzymałem w dłoniach
rozedrgany płomień świecy.
Z potwornej oddali zaświatów z szalejącym
wichrem tęsknoty. Z zakamarków nie wiadomo
czego. Z zaprzepaszczonych momentów…
Nie ma. Już nic nie ma.
(Włodzimierz Zastawniak, 2023-07-01)
https://www.youtube.com/watch?v=XJMDx44gOqk
Komentarze (2)
Mroczny... i przerażający fragment większej całości.
Pozdrawiam serdecznie
U lalala.
Niezły wiersz w tej mrocznej formie.
Bardzo ciekawy przekaz.