Skarb
Krzyś znalazł blaszkę od starości rudą,
Więc pobiegł do brata pokazać to cudo.
Blaszka była krzywa, na drodze leżała,
Ale obu braci zafascynowała.
Zbiegli się koledzy, co Krzysia lubili
I całą historię złomu dorobili,
Z werwą dziwne kształty blaszki
podziwiali,
Przeróżne aspekty „skarbu”
wymyślali.
Wreszcie mama Krzysia orzekła niezbicie:
-Zostawcie to g..no, bo się pobrudzicie.
Komentarze (4)
I tak mama zabiła wielkie marzenia:) i sprowadziła na
ziemię-dobry wiersz:)
Toś mi poprawił humor z rana;)Bo rację masz wielką,że
dzieci znajdą zabawę we wszystkim...Uroki beztroskiego
dzieciństwa:))
Marzenie o poszukiwaniu i znalezieniu
SKARBU tkwi w nas z dziecinstwa..czasem
i teraz nam sie zamarzy..
Bardzo dobry wiersz... Swoją drogą to miałem kiedyś
analogiczną historię w dzieciństwie ;) Tylko, że
myślałem, że to kamień :D Proszę się nie śmiać...
Dzieckiem byłem - chętnie bym pobył jeszcze - nie,
żebym lubił takie zabawy, ale czasu nic nie cofnie...