Skrzydła
Na początku istnienia,kiedy wszystko było
jeszcze świeże i gorące,gdy byłam jedynie
bezkształtna masa...
Wtedy mówiono o mnie Anioł....
Anioł czysty,przeraźliwie biały i
lśniący...
Grzechu nie znający,zatopiony w słodkiej
beztrosce i niewiedzy..
Później Bóg stworzył ziemię,stworzył też
człowieka...
Żył on lecz Bogu czegoś u niego
brakowało...
Postanowił dawać każdemu człowiekowi Anioła
o nieskazitelnie białych skrzydłach...
Gdy trafiłam do swego ciała dowiedziałam
się czym jest ból,grzech...
Skrzydłą zaczęły szarzeć..
Później nauczyłam się kłamać,krzyczeć,ranić
ludzi...
Skrzydła zciemniały jeszcze bardziej...
Teraz gdy minęło już 19 lat od kąd jestem z
mym ciałem,skrzydła nie przypominają już
tych sprzed życia...
Nie są oślepiająco białe.
Mnogość win i krzywd wyrządzonych bliskim
tak skalały ową biel,że z białego Anioła
zrodził się CZARNY ANIOŁ...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.