Skrzydła
Pomyślałem kiedyś - mam szczęście.
Jednak radość utonęła w strumieniu
słów.
Rozszczepione światło już nie oślepiało
a śpiew ptaków drażnił.
Rozmowa z lustrem nie pomagała.
Dopiero zapomnienie, stało się
przebaczeniem.
Nie spostrzegłem kiedy to nastąpiło.
Nie było kwiatów ani białych serwetek,
tylko poczucie winy za spaloną na węgiel
ostatnią śniadaniową grzankę.
Smarowidła stały się niepotrzebne.
Wychodząc,
cicho i bardzo dokładnie zamknąłem
drzwi,
nie pozostawiając za sobą nawet
nadziei na cień uśmiechu.
Komentarze (6)
Mi się podoba, lubię takie klimaty, a peel to jakiś
nieszczęśliwy samotnik najwidoczniej, więc niech
wyjdzie do ludzi, niech się otworzy :). Pozdrawiam
ciepło.
moze nie potrzebne nam skrzydła do lotów ponad
...nauczmy sie stapac po ziemi .....pozostaną po nas
slady...pozdrawiam....
Zastanawiam się, dlaczego skrzydła? Może to namiastka
szczęścia, które już poszło sobie. Lubię Twoje
wiersze. Pozdrawiam.
nadzieja umiera ostatnia... pozdrawiam
Smutek tak głęboki, że aż bolą boki. Nie chciałabym w
realu podobne przeżywać.
Ze względu na treść taką a nie inną w tytule
dałabym "połamane skrzydła" albo "gdy skrzydła
więdną".
Jeśli zapomnienie to jakby przestał fruwać ale to
wybory rzeczywistości Wiersz bardzo piękny w wymowie
+