Sloneczny oddech serca
Na skrawku uczuć ,w ciemnej celi siedzę
sam.
Po przegranej walce z Czarnym Rycerzem
zostałem strącony do lochów Twego serca.
W powietrzu czuć jakby zapach stygnącej
lawy ,jakby Twój zapach.
Ściany jakoś dziwnie porośnięte goździkami.
Z sufitu spadł motyl.
Skulony w kacie, za szyba Twych grzechów
odliczam tygodnie, miesiące, lata…
Słyszę stukanie, potem walenie jakby
spadającą gwiazdą.
Cos zadrżało, zatrzęsło się, jeszcze
huknęło i przez szczelinę w ścianie wpadł
maleńki promień słońca.
Wystraszyłem się. Uciekłem mając wciąż w
głowie krzyk zgwałconej miłości…
Na chwilę usiadłem, potem wabiony ciepłem
promienia szedłem ku słońcu, ku wyjściu.
To nie ja chce się wydostać, to moje serce
szuka oddechu…
Dla muśnięcia motyla w czarodziejską noc...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.