Śmiechem..
Nieśpiesznie płynie ta krótka godzina
W której w niebieskość Twych źrenic
zaglądam
I zgadnąć pragnąc, czy mnie jeszcze
kochasz
Śmiechem swą własną bezradność odtrącam.
Za późno Miły! Za późno nam przyszło
Spotkać swe cienie w tej dróg plątaninie
Tam na rozstaju, pod krzyżem zmurszałym
Mówisz mi Miły o swojej rodzinie.
A kiedy przyjdziesz, utkany z nadziei,
Czysty, jak woda szemrząca w strumieniu
I będę wiedzieć, że to nic nie zmieni
Więc śmiechem oddam wyraz-zagubieniu.
A Ty mi mówisz, że takam szczęśliwa,
Że spokój, radość ze mnie promieniuje
I nim znów znikniesz- podtrzymując miraż
śmiechem zapłaczę-bo już łez
brakuje…
Komentarze (2)
bardzo spodobał mi się wierszyk... jest coś nim, co
przyciąga... tajemniczość, blask... trudno mi
określić, ale wewnetrznie mnie poruszył :)
jakże podoba mi się Twój wiersz płynny więc bardzo
dobrze się czyta.....a co się treści tyczy to cwany
lis rozkochał a potem dopiero powiedział że ma rodzinę
ech i cóż robic chcąc nie pokzac po sobie
smutku...kobieca duma? uśmiechasz się przez łzy i
ściśnięte gardło .....powtórzę wiersz bardzo mi się
podoba!