śmierć
ściskają gardło te słowa
słowa nie wykrzyczane
i duszą powoli
tyle cierpienia zadając
palą policzki i usta te łzy
łzy słone, gorzkie, wypłakane
i ranią powoli
jak kwas wypalają rany
i z piersi sie serce wyrywa
krwią napęczniałe
pocięte na drobne kawałki
nigdy nie będzie już całe
i z piersi się oddech wyrywa
ostatni, bezszelestny
zostawia duszę suchą
na pastwę sępów
pięść się zaciska i krwawi
usta drżą rozchylone
oczy przez łzy spogladają
ostatni raz w Twoją stronę
tak bardzo mnie ranisz, że nie mam ochoty żyć... tato...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.