Śmierć anorektyczki ...
Ona tam stoi i oczom nie wierzy,
Swoją chudą reką, centymetry mierzy.
I mówi do siebie: ty gruba krowo !!!
I wcale nie wie, że to jest chorobą.
Ciągle wyrzuca otyłość sobie,
Nawet nie pomysli, że obudzi sie w
grobie.
21 lat już, sobie liczy
A waży 35kg, biedna sie przeliczy.
Wciąż mówi sobie jeszcze troszeczkę,
Chce schudnąć przynajmniej, jeszcze
piateczkę.
Słyszy pukanie, lecz nie otwiera.
- Za gruba jestem, jasna cholera.
I nagle ciemnośc - mrok ją ogarnia,
Wchodzi męzczyzna, włosy odgarnia ...
Kilka lat pózniej, ten sam mężczyzna,
Wraca do miasta, gdzie ziemia żyzna.
Idzie na cmientarz, siada i klęka,
W jego serduszku jakaś nitka pęka.
Patrzy dookoła, sobie wspomina,
Te chwile wspólne obok komina.
Przez tę chorobę nie pamiętała,
Że kiedyś się...z nim umawiała.
A on tak siedzi, patrzy na zdjecie,
Łza płynie wolno, w sercu ma cięcie.
I patrzy na zdjęcie, a na nim ...
tyczka,
Bo jego ukochana, to była anorektyczka
...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.