Spałeś koffanie
Dawno nie żyłeś
Przy mnie budziłeś się z długiego snu
W którym tylko pisałeś książki ,
texty na zamówienie do miejscowych gazet
i
obolały łaziłeś po urzędach…
Znów zaczął Ci stawać,
A Twój najszczęśliwszy moment dnia
To było walenie konia przed snem,
intensywne myślenie o młodych dupach
w krótkich dżinsowych szortach i
czerwonych tenisówkach.
Mnie miałeś przy sobie
Niebezpieczną, mroczną, powabną
blondynkę
Twój grzech,
najlepszy afrodyzjak,
odzwierciedlenie swojej duszy,
Ale to już koniec filmu
O młodej kochance i wypalonym dupku.
Komentarze (4)
Mocny, a nawet mocnisty. Od tytułu po ostatnią kropkę
pieknie
Dosadnie i ostro... Podziwiam za odwagę! ;D
Ładujesz słowami jak biczem po odsłoniętych plecach.
Pewnie nadmiar "słów" które używasz może zniechęcić...
Pomyśl nad tym. Bo tekst ma cholernie mocny przekaz, i
nie ważne, czy nazwać to poezją czy czymkolwiek innym.
Dotykasz tematu który wielu z nas najchętniej zamiecie
pod dywan i będzie udawało, że nie miał miejsca. Ode
mnie plusior jest:) A ilość agresji, złości, wulgarnej
strony życia jaka jest w tym tekście powinna czytacza
zastanowić... Choć wtedy włosy się jeżą na głowie.
Między innymi ze strachu...
K.