Spalony błękit
Gdzie pracy koniec noc wyznacza
I kolor wiśni porę roku
i gdzie przekracza
smutek cień mój
gdzie cicho płacze się, na boku
Spalony błękit bierze górę
nad barwą morza
ptasich głosów
i kiedy wejdziesz na tę chmurę
zobaczysz moc płonących stosów.
Nie grzechem winni
lecz uczuciem
rzuceni w morskie fale
i wiesz, ja czasem myślę, że
ich czas nie ima się wcale
W potoku wspomnień też jest światło
lecz w szybie ich nie widać tęczy
i nie patrz w górę
nie wspominaj
bo po co serce dręczyć
Na dnie wspomnienia będzie tylko
zwalony dąb
spalony błękit.
Gdzie cierpkość jabłka jednym smakiem
człowieka jednym darem
pod dachem troski żyje
smutek
i ma się doskonale
I gdzieś, w żelaznej chmur obręczy
Spalony błękit w oczy kole
a w dole
płynie struga wody
Tam żadne światło nie przyświeca
Tam nie ma tęczy...
...tam są schody...
Komentarze (2)
Dobry wiersz-podoba mi sie ma swoją glebie
wporządku.
całkiem wporządku.