Spojrzenia, usłyszenia, zdarzenia
z tomu Oddech ostatni
gdy przymierzają sukienki na bazarach
gdy widzę wirujące w świetle lampy
płatki
na tle nieba dachy starych kamienic
kurz w słońcu
deszcz zacinający stare rusztowania
barwy wschodów i zachodów
pola za szybą pociągu
księżyc i gwiazdy
gdy słyszę gwary kościołów
szpitalne nawoływania
plażowe zmartwychwstania
i dalej
łyk piwa na dworcu
talie kobiet
tłumy tańczące wokół kamienia
drogowy wypadek
lądowiska obcych
piasek, szum, plusk odwieczny
tło pożerające, szczegóły subtelne bez
celu
bez czasu, bez imienia
to raz mogę jak dziś
a raz nie mogę tego wytrzymać
Komentarze (6)
Dziękuję za oceny , chyba chodzi o jakieś szukanie
sensu, wrażenia sensu w tym wszystkim ? - bo idea
sensu no to idea sensu i tyle. Oj, ja bym nie używał
słowa pandemia, to zła definicja i przez to
bezsilność, jak walczyć z ogólnoludzką skłonnością do
zapadania na przeziębienia? - na pewno nie tak jak to
robią, i na pewno nie po to byśmy wprowadzili do krwi
czarodziejską miksturkę. Ale dajmy temu spokój, życie
samo to rozwiąże, jak zawsze
Mam podobnie, ciekawy, dobry wiersz,
u mnie na dodatek dochodzą zwątpienia dot, absolutu,
gdy widzę okrucieństwo czy też bezsilność np związaną
z pandemia.
Dobrego weekendu życzę.
Też tak mam. Doobry wiersz.
Czasem zatracam się, nie znam ludzi ni drogi...wracam
i znowu dostrzegam słońce...
Pozdrawiam serdecznie...
dokładnie sisy
Natłok codziennych zdarzeń, tłumy ludzi, wszyscy
gdzieś lecą, biegną, a w środku tego wszystkiego ja,
samotna, jakby przeniesiona z innej bajki, innego
świata.
Tak mi się skojarzyło, sama tak czasem odczuwam...
Ciekawy wiersz.
Pozdrawiam serdecznie :)