Staruszka
Niechciana rzeczywistość...
Idzie rankiem staruszka sama
bardzo zmęczona i niewyspana
wzrokiem pustym patrzy przed siebie
życie przeżyła całe swe w biedzie.
Gałązkę z drzewa wiatrem złamaną
bierze do ręki cierpieniem smaganą
śniadania w śmietniku szukać zaczyna
niegdyś zadbana i piękna dziewczyna.
Znalazła posiłek godny spożycia
jak i porządny kawałek okrycia
chowa do płaszcza już obdartego
uraczy posiłkiem innego biednego.
Wraca do domu tak zwanego
by przeżyć do dnia następnego
rankiem pewnie znowu się zjawi
i radość innym posiłkiem sprawi.
Komentarze (4)
Bardzo smutny i przejmujący obraz starości. Treść
ukazuje dużą wrażliwość Autora.
Za poprawkę dziękuję...teraz jest wspaniale:)
Jesteś napewno osobą wrażliwą,wiersz
wzruszający....razi mnie tylko -chowie-.....może
lepiej by brzmiało chowa.Pozdrawiam:)
Smutny wiersz..ale jakze prawdziwi.Nie zastanawiamy
sie nad tym,że tacy ludzie kiedys byli zadbani,kedys
zyli tak jak my teraz...nie myslimy o tym jak latwo
skonczyc jak oni.Madre slowa,ladnie napisane,dobry
styl.pzdr kremi