Stary mur.
Gdzieś obok nas,
ktoś żywot swój prowadzi
Czeka, aż zniszczy go czas,
każdy nim gardzi.
odrapane jego rany
lecz uśmiech trwały
kolorowy jak stragany
mur stary
Miejsca jego krwią naznaczone
bohaterzy schronienia w nim szukali
drzwi wstawione, nie naprawione.
w nie czerwoni "wybawcy" pukali.
staruszek biedny stoi
z nadzieją patrzy w przyszłe lata
lecz trochę się boi
iż nadszedł czas na nowego kata.
jeden błąd i posypie się domino
ludzie, jakże zmienny to gatunek!
szaleństwo uderzy im do głowy jak młode
wino
kto wtedy mu przyjdzie na ratunek?
Dotykam kruszącego się kamienia
na nim napis "matko, umieram"
brak imienia
delikatnie go przecieram.
Desz przynosi ulgę jego spękanym ramionom
które wciąż noszą brzemię śmierci
wiatr daje kres istnienia starym znamionom
w szczelinach jego wierci.
On pamięta wszystko
chociaż ja nie potrafię
wystarczy pochylić się nisko
obejrzeć go, jak fotografię.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.