W starym piecu...
W starym piecu ogień rozpalę
i postawię zaczyn na chleb.
A ten chleb będzie pachniał nadzieją,
gdy wyrośnie złoty po brzeg.
Wszystkie kąty omiotę z pajęczyn,
a pająki wyproszę za próg.
Drzwi otworzę szeroko, na przestrzał,
zapach wiosny wypełni dom mój.
Na zydelku usiądę, bukowym,
i zanurzę w płomieniach wzrok.
Ogień strzela iskrami i śpiewa,
gdy dokładam polana na ruszt.
Potem pójdę ścieżką nad potok,
gdzie kaczeńce, te same od lat,
złoty dywan mi ścielą pod stopy,
taki piękny, aż żal po nim iść.
Zasłuchana w ciszę kwietniową,
i łagodny potoku szum,
kluczem ptaków serce otworzę
i napełnię je smakiem mych gór.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.