Straciłem człowieczeństwo...
...słońce, rzeka, łąka, las...
Siedzę nad brzegiem rzeki
Wpatrując się w jej spokojny nurt
Myślę o tym co straciłem na wieki...
Czuję się jak... okręt bez burt...
Kiedyś pisałem ze smutku, z rozpaczy...
A teraz... niech Bóg mi to wybaczy...
Nie czuję nic... jak głaz na którym
siedzę
Wewnętrzny chłód... jak
nieumarły...Bredzę...
Pustka nad pustki... w mym sercu... nic
Jak żywy trup... zaczynam gnić...
Bez celu, bez odrobiny pragnienia
Nie czekam już na chwile uniesienia...
Tracę swe człowieczeństwo na własnych
oczach
Bez wiary, bez nadziei... istnieje... nie
żyje...
Moje serce już od dawna nie bije...
Zgasł płomień w błękitnych oczach
Żarzył się niegdyś iskrą miłości
Później smutkiem serce przepełniał
Teraz jestem jak żywy worek pełen
kości...
Chcę żeby świat o mnie zapomniał...
...pustka, pustka... pustka...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.