Straszna choroba
Alkoholika - przyjaciela mam.
On w smaku wódy się rozkochał,
bliski jest mi, jakoby brat,
ale już przepił własny świat.
Dziś nie wiem, co mam dalej robić,
bo mnie nie słucha pijaczyna,
czy siły jeszcze trochę wzniecić,
czy opatrzności go polecić?
Boli mnie bardzo jego dramat,
lecz czasem myślę, że już trzeba
zostawić go na pastwę losu ...
- niech się dokona wola nieba.
Ale nie można przyjaciela swego
porzucić tak okrutnie
i jeszcze trochę będę walczył,
choć o porażce myślę smutnie.
Ma córkę, chociaż córki nie ma,
żonę też ma, choć nie ma żony
i rani mnie ta myśl dotkliwa,
że tak naprawdę jest skończony.
Bo taki człowiek musi chcieć,
by ktoś mógł przyjść z pomocą,
ale on nie chce i nie potrzebuje,
- w najgorszą stronę się kieruje.
Utwór ze zbioru " Po latach "
Komentarze (3)
Znam osobiście dwa przypadki, gdzie modlitwa
spowodowała, że alkoholik z pokaźnym stażem picia z
dnia na dzień porzucił alkohol. I nie sięga już.
Wcześniej były setki prób pomocy, z wiadomym skutkiem
po niedługim czasie.
Ale różnie to bywa.
Pozdrawiam :)
Nie walcz trochę, ale do końca. Nie wolno się poddawać
przynajmniej tobie. Poradź się specjalistów.
Pozdrawiam
to prawda- niestety, sam musi chcieć się podnieść (z
bagna alkoholizmu)