Strata nadzei...
Kłamstwo...takie...jedno słowo...
Pada deszcz...miesza się z moimi
łzami...
Odgradza mnie murem od świata...ze
złudzeniami...
Słyszę jak woda odbija się od trawy...
Przypominając krzyki...które słyszę w tej
ciszy...
Stoję przy przejrzystym jeziorze...
Każde kolejne krople...przeszywają mnie jak
noże...
Wpatruję się w odbicie..."nikogo" w
jeziorze...
Widzę...całe niebo zachmurzone...
I...moje oczy...w pustkę wpatrzone...
Nie widzę siebie...tylko jakies moje
strzępy...
Nade mną....ciągle latają głode sępy...
Szukam ucieczki...od Ich kłamstw...
Zgubiłam się pośród raniących słów...
Nie ma mnie...ja już nie mam duszy...
Ona bez końca w ciemnościach...kroczy...
Błądzi...wśród swoich
kłamstw...nienawiści...
Nic nie znaczącej dla Nich miłości....
....może zranić...zabić...i...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.