Sufit czy Podłoga?
Na głowie chodzę po ścianach tych słów,
ujarzmić to trudne,
nie zatrzymam mych kłów,
wszak otwieram grozy drzwi,
wnet, jak magnes szpileczkę,
tak przyciągasz mnie Ty.
Już modlę się jakoś, by,
nie zrobić Ci krzywdy,
to sufit czy podłoga?
błagam,
zakujcie mnie w dyby,
bom wracając do domu,
już zgłupiał do reszty.
Ręce futrem porosły,
w oczach pełno tych zdjęć,
krótki film przeraża,
bez dublerów,
bez cięć.
Cztery łapy już w ruchu,
pysk nabiera odruchów,
pełno ujęć i chęć,
już zagryzam swą pięść,
tak jam dopaść Cię chcę.
Tuż pod Twymi stopami w spaniela zamieniam
się
Wybacz, proszę, lecz,
gdybyś tylko wiedziała
„głuptasie”
jak ja POKOCHAŁEM CIĘ.
Komentarze (1)
fajny wiersz w słowie Ma w sobie pragnienie nie byle
jakie :) Pozdrawiam