w świątyni
z głębi ruin spływał na nią święty
spokój
lekko drżała tonąc w cieple jego dłoni
by na wieczność jedną chwilę sobą
wchłonąć
zapamiętać w doznań barwach ciszę zmroku
zaskoczony uległością słał sygnały
kształtów ucząc się na nowo tak mu
znanych
budził w oczach zakochanych ciepłe
blaski
gdy przystąpić miał do całkiem nagiej
prawdy
miękką falą otulały ciała trawy
spektakl muzy oglądały spoza kolumn
na ołtarzu kręgi z kwiatów cienie kładły
gdy ambrozją zacierali znaki głodu
zmysłów szałem otuleni sobie bliscy
czas zatrzymał się w świątyni , sen się
wyśnił
wiernemu czytelnikowi...
Komentarze (1)
Wiersz jest bardzo dobry Wyobraźnia podsyła piękne i
tajemnicze obrazy spełnienia Dobra poezja brawo!