szalona listopadowa noc
księżyca szukałem w noc listopadową
a on się pijany za chmurami chował
uśpione gołębie budził srebrną głową
spóźnionych przechodniów promieniem
całował
szczęśliwy świat widząc przez szkiełko
różowe
biegałem szalony depcąc rdzawe liście
próbując z księżycem nawiązać rozmowę
gdy tylko się do mnie uśmiechał
srebrzyście
wskoczywszy na ławkę wiersz mu
przeczytałem
o mojej miłości co mi serce rani
on głową pokiwał – obrócił się
tyłem
widać moich wierszy i za grosz nie ceni
Komentarze (7)
A mnie się wiersz podoba. Lubię taką lirykę Ostatni
wers napisałabym tak: Widać moich wierszy nie za
bardzo ceni. Pozdrawiam
to ja może nieśmiało powiem, że mi się wiersz z
księzycem podoba, i sposób podania zaciera "ogranie
rekwizytów" - pewnie uważam tak dlatego, że mało
oczytana w tej kwestii jestem:) zamieniłabym jedynie
pierwszy wers II zwr, bo jeśli przez różowe szkiełko,
to oczywiste, że szczęśliwy świat się widzi (świat
oglądając, na świat patrząc przez szkiełko różowe, i
inne:)
e tam ;) jeszcze raz z nim pogadać, może miał trudna
noc;)
Bardzo ckliwy, niemal kiczowaty, z ogranymi
księżycowymi rekwizytami. W ostatnim wersie
przestawiony szyk wyrazów razi. Może zamiast" i za
grosz" wstawić "zwyczajnie" albo otwarcie, wyraźnie.
Na pocieszenie z przymrużeniem oka powiem: ty
przynajmniej piszesz - ja wyję do księżyca...
ale smutno...nawet księżyc nie chce czytać wierszy, a
tyle w nim nadziei pokładałam...
Tak to wygląda,a to licho - nawet księżyc naszych
wierszy nie ceni,ale o nim samym chętnie posłucha i
się zdziwi że trafił na beja..wiersz ładny i myślę że
przestanie się droczyć i uchyli chmurek,aby zajrzeć w
jego lico..powodzenia