Szatan mnie wodził pośród...
Szatan mnie wodził pośród ciemnego
miasta
w ulice zaklęte przebiegłem
a stopy
jak wylęknione,struchlałe kamieniem
Kaskady dachów rwały sie z wysoka
ku mnie w obłokach
ciemne od smoły przepływały nisko
leniwym masywem tuż za razem blisko
taką baśniową opowieścią z mroku
szemrały szmery,czaiły się z boków
szeptacze przeciw a zarazem
przymusem trwożnym
i moim obrazem
Krawędzie zdrady,przepaście chodnika
szły razem ze mną w niechwiejnych
zanikach
przeobrażane ich chwile na chwile
ile ich grzbiety się pięły
na ile...
Grałem tą nocą i śmiechu obrazek
jej upinałem w niespokojność zdarzeń
wiszących ciężarem powiek nie spoczętych
igraszek , fraszek i słówek zaczętych
i miodem spojrzeń od których ulice
z drogi schodziły
nie wedle mych życzeń
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.