Szczęście
Czasem tak się dzieje, że po policzkach
spływają słone krople jesiennego
deszczu.
Dwoje rąk wyciągniętych ku niebu
bezwstydnie szukających ciepła wilgotnego
ciała.
Tęsknota, pustka, miejsce w którym
przedtem rósł kwiat piękny, co urokiem swym
wzrok przyciągał ludzi zgoła obojętnych.
Lecz teraz nie ma już go, został tylko
pustych westchnień czas.
Przepadł dotyk skóry niczym pióra ptasiego.
Lecz teraz pora wstać, sprawić by słońce
nie paliło, a dało życie.
Nasienie nową nadzieją jest, lecz czy
wyrośnie, przecież zdeptać je może nie
rozsądny człek. Szczęście z natury
delikatnym, jak suchy liść jest, olbrzym
łapami z łatwością może je zgnieść.
Gdy zima serce strwoży i kres szczęściu
wnet położy, trzeba unieść ciężarny wzrok
ku nadziei, że szczęście na nowo łoże
zaścieli,
że podmuch westchnień gorących burzowe
chmury wnet przegna.
Jaśminowy poranek obudzi swa delikatnością
oczy uśmiechnięte.
Myśli pokręcone sprężynami starego
materaca, na którym nie raz tańczono
miłosnego walca,
Otworzą się w swej prostocie dadzą dotyk
nieskomplikowanego szczęścia.
Nie gardząc naturą z której najczystsza
radość pochodzi,
pielęgnuje je w sobie, by jej piękno w
kwiecistej ozdobie oddać najwspanialszej
Tobie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.