SZKIC.
Rysowałam Cię węglem
szkicowałam szybko
bo za długo mi było
wyszywać Cię nitką
myślałam, że wyjdziesz
ubrudziłam palce
wyobraźnia -spirala
jak ubrania w pralce
dopieszczałam(chcąc podkreślić światło)
-gumką
lecz od tego mazania zrobiło się brudno.
Zagubiłam się w węglach, kartkach, gumkach,
szkicach
Szukam w tym portrecie odrobiny życia
Poddaję się. Martwy.
Brudzę się do końca.
Żal w oczach spogląda w okna co bez
słońca
już bo noc dogoniła
a zdawało się -chwila
każda rzęsa po kolei wolniutko się zwija
Wiec umyłam paluszki
i jestem gotowa
by rano gdy zaświta
zacząć Cię od nowa
by rano gdy też niebo obmyje się z nocy
byś wyszedł mi już rano
a dziś już dobranoc.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.