w szpitalu
Usta spieczone,
kroplówki podtrzymujące do końca,
zmarszczone oblicza,
ocean łez.
Ile ludzkich istnień
godzinami tkwiących w bezruchu?
Cierpienie przenikające wnętrza,
cierpienie przeszywające ciała
od stóp do głowy,
raniące jak wieniec cierniowy.
Czym różni się to cierpienie od Jego?
Ta sama boleść,
ciężar krzyża przygniata aż do ziemi,
to samo spojrzenie
stęsknione spotkania,
ta sama samotność,
to samo przebite serce
oczekujące miłości.
"A Słowo stało się Ciałem."
Komentarze (4)
Szpitalne klimaty przygnębiają zawsze, ze szpitalnym
klimatem cierpienie nierozłączne, tylko czy porównanie
na pewno ok?
Znam ten bol, na swoim przypadku
Każdy człowiek ma w swoim życiu do przeniesienia jakiś
krzyż,jeden jest ciężki,inny lżejszy,a dlaczego tak
jest?nie wiemy,może by pomóc Jezusowi nieść...Podobno
Bóg wie jaki ciężar kto udźwignie i nikomu nie da
cięższego...tak rozdaje krzyże,by każdy doniósł do
celu...pozdrawiam serdecznie...
Na pewno bardzo trafne porównanie, przy którym i nasze
cierpienia nabierają sensu. Aczkolwiek jeśli zaczniemy
zadawać pytania: kto? za co ? dlaczego? po co? to
myślę że nasze cierpienia maleją do rangi krzyża
'Cyrenejczyka'. Dzięki Ci (ciało), że dać takie
'słowo' chciało. - niech to będzie jakąś
rekompensatą dla Niego (jeśli pozwolisz)
:))))))))