Tajemnica lasu (tryptyk)
I
Te prześwity są przeciwwagą dla omszonych
kamieni, których wielkość i ciężar
wyznaczają ścisłe prawa fizyki
i wzory ―
matematycznej geometrii.
Widzę je, otoczony pogwarem liści, jak
gęstnieją i pulsują tą dusznością lata,
by zniknąć na moment, tylko po to,
aby pojawić się znowu, ale w innym miejscu,
przecinając jaskrawymi smugami
szlak ―
pełen igliwia i ziaren.
Ptaki zanoszą się trelem, przepłukując
swoje gardła w błękitnej toni.
Słońce ostrzy się na krawędziach owadzich
skrzydeł.
Nic dalej, nic więcej,
ponieważ dostrzegam tylko to, na co
pozwalają szczeliny
i poszczególne załomy w strukturze lasu.
Zbudziłem się? Zasnąłem? – Wchłonęła mnie
całego tajemnica
sennej zalążni.
Czuję, że ziemia oddycha, sprawiając, że
wrastam w pamięć drzewa.
– Wyrastam gałęzią.
II
Wchłaniam wszystkimi zmysłami dookolną
przestrzeń, utrwalone obrazy w umyśle
gałęzi,
pomimo jej niewiary w uwolnioną materię,
niewiary w rozum,
formę barw, zapachy i szepty.
Przenikam poszczególne fragmenty, scalając
je ze sobą i tworząc,
tworząc bez ciała ―
bezcielesność czasu.
Walczę o cząstkę życia, gdy sen ciężkie
otwiera powieki.
O tę cząstkę czystej energii ―
skoncentrowanej we wnętrzu wszystkiego.
We wnętrzu wirującej gwiazdy, obłoku na
niebie, wilgotnych traw
i korzeni.
Drzewa szepczą, ja ― szepczę poprzez wiatr,
dopóki jeszcze jest we mnie,
dopóki cienie stwarzają się na ścianach
liści,
mnożą i dzielą.
Dopóki zmierzam w głąb światła, pobytu na
ziemi nie zrzucę tak łatwo.
Ziemio niezapomniana,
choć odejść muszę
― nie odejdę, nie odejdę!
III
Cisza nie jest jedyną rzeczą w geometrii
poszczególnych struktur.
Jest jeszcze szelest wzrastającej trawy, ta
swoista nadwymiarowość w bezmiarze
wszechświata.
Poprzez nieustanne umieranie odradzam się
na chropowatej korze.
Odradzam się z zapomnienia,
dostrzegając za mgłą rozmaitość
przedmiotów.
W przestrzeni na wpół cienistej, na wpół
złotawej ―
porzuciłem przed wiekami siebie obok mchu i
kamienia.
― Czyżbym sam był kamieniem?
― Drzewem z wyrytym krzyżem?
― Spróchniałą drzazgą strąconą w przepaść
jakichś pogłosów,
tuż obok i nigdzie?
(Włodzimierz Zastawniak)
Komentarze (3)
Piszesz, wspaniale, enigmatycznie, Twoje wiersze, sie
czuje.:)
Pozdrawiam Arsis.
Świetny tryptyk, bardzo przyjemnie się go czyta.
udany tryptyk