To mój bal straszności
Dzis znów czekam Skarbie...
Leżę na łóżku utkanym z rozpaczy,
ból jest tu jak codzień,brudna firanka.
Jest smutek i żal,pierwsze,drugie danie,
tęsknota służy obrusem,miłość jak piękny
kalendarz na rozoranej krzywdą ścianie.
Przczesują mą głowę spaloną życiem te myśli
piękne,te wspomnienia,
o parku,spacerach,tych szalonych wyścigach
w to co mzawsze miejsce.
O chwilach,gdy pieściłem Twą zmęczoną
codziennością skórę,
zmywałem z niej kurz niedobrych
wrażeń,obmywałem z trudu.
Te chwile,gdy dusznozłota namiętność
pokazywała nam właściwe wrota,
gdy oczy Twe jak perły z krain
wieczności,spojrzeniem zdobiły mnie w
koronę.
Usta miękkie jak uśmiech
narodzonego,delikatnie,prawie
niezauważalnie,
potem mocno i spragnione,zawsze
słodkie,rozkrzyczane.
Dłonie szukające szczęścia,natchnione
tęsknotą,
ciała spocone slodkim winem,zapach kochania
przesycający zwykłość pokoju.
A teraz te matrwe ptaki,te martwe
lasy,suche koryta,
teraz stal nieprzebłagana,nie przepuści
żałosnego skowytu.
Teraz bezsilność,tęsknota do Ciebie
Aniele,już nie ugłaskana,
teraz jeszcze nadzieja,oczekiwanie.
Modlitwa i wiara,że nie zechcesz walczyć z
brakiem tego czegoś,
że pozwolisz sobie na pokarm dla zmysłów i
serca.
A jeśli nie to bez lęku,nie opłakuj mego
konania,
ja już wprawę mam w tym samoistnym
zagubianiu.
Może taki mój los,więc nabierz życia w
bezkres damskiej torebki,
jeśli wrócisz,ja jestem,jeśli nie,nic już
nie będzie.
pozdrawiam z krwawą łzą w oku,kocham Cię
Aniele,
poczekam sobie,bo wierzę.
To mój bal straszności,trwam,zawsze tu
trwać będę,
zapamiętaj więc ten adres,jeśli miłość lub
tęsknota Twa,pokaże drogę sercu.
wybaczcie bejowicze ze dzis nikogo nie odwiedze,jakos tak smutno...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.