Przedmiot człowiekiem zwany
Odezwij się proszę,będę czekał na Ciebie.
Wypuśćcie mnie!Dlaczego?
Ja nie chcę tu być!To nie moje
przeznaczenie!
Tak biję głową w ścianę samotności,tak
rozbijam czoło o niedoścignione
pragnienie,
tak kocham Cię Aniołku i czekam wciąż na
ocalenie.
Śmierć siedzi w sercu,na zgnitym kamieniu
teraz,
śmieje się i czeka,aż w końcu poddam swe
marzenia.
Chodzę ulicami,drapię w asfalt w wołaniu o
pomoc,
chcę zejść w dół,bo tu,nad asfaltem nie
widzi mnie nikt,nie potrafię zatrzymać
nikogo.
Umieram,a jakoś nie mogę umrzeć,trwam w
umieraniu,
cierpię męki najstraszniejsze,nie potrafię
splunąć przez ramię.
Wciąż ten sam krajobraz
pustki,ciemność,wymarłe życie zwisa z drzew
piekielnie powarznych,
dziś sobota,wieczór,ściany celi bez litości
mnie zmiażdżą.
Będę więżniem własnej bezsilności,a one
coraz bliżej mego ciała,
zabiją swą wyblakłą zielenią,zaduszą,lecz
nie ucieknę od ich lodowatej kary.
Nie chcę,bo do końca mam nadzieję,że
popłynie Ci łza tęsknoty,
najwyżej zginę z ta nadzieją,i tak nic tu
po mnie.
Nie ma mnie od dawna,tylko głodny,zagubiony
przedmiot,człowiekiem zwany,
kolejne paczki gorzkiego smaku,tylko to
trzyma mnie na reanimacji.
Tęsknota smolisogęstymi łzami skleja
powieki,
rozdzieram je na powrót,krew miesza się z
uczuciem lęku.
Nie moge oddychać,jeść i spać,tylko Twe
imię wciąż w pustej celi majaczy,
tak chciałbym już umrzeć,nigdy więcej nie
zobaczyć.
Tego nieba okropnego co płacze czarną mazią
ironii,
tych pustyń palącego piachu w kolorze
trwogi.
Tych zwłok porozrzucanych
wszędzie,ptaków,co nie dały rady,
tych rzek zastygniętych po kąpieli brudnych
diabłów.
Tego piekła piekielnego,gdy Cię nie ma,gdy
nie dajesz znaku,
że księga jeszcze nie zamknięta,jeszcze
pozostało kilka rozdziałów.
Ale wciąż widzę to wszystko,dziś wieczór
mnie to odwiedzi,
będzie torturować i liczyć łzy,wredenie,bez
pośpiechu.
Ma przecież całe życie umarlaka z pokoju
trzysta pięć,
by zadręczyć do szaleństwa,zanim przyjdzie
śmierć.
Jeszcze tylko słabe światełko,malutka
nadzieja,ona mnie nigdy nie zdradzi,
zasłoni swym ciałem,jeśli trzeba,umrze przy
mym boku,
ale teraz jeszcze jest.Jeszcze jednym
glosem ze mną prosi.
Daj znak Kochanie,rozprosz piekielnych
wysłańców,podaj rękę,co tonie w ziemi,
obudż mnie ze snu wyklętych...mój Aniele.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.