Tonę...
Na głębokich wodach
nurtu codziennych spraw
ginę,
zatapiam siebie,
ideały
autorytety
pragnienia.
Tonę,
mimo iż
w zasięgu wzroku
znajduję koło ratunkowe
imieniem Jezus.
Wyciągam ręce,
chcę uwolnienia,
ale nic się nie dzieje.
Umieram dalej.
Niknę w ciemnościach
srogiego oceanu.
Blask pomocy
Razi swoją jasnością
Ciągle czeka!
Jak Go dosięgnąć?
Jak nie utonąć?
Co zrobić, aby wrócić
na spokojne morze nadzieji?
Jezu!
Nie pozwól mi zginąć!!!
Dzięki Ci Jezu, że Ty nie pozwalasz nam zniknąć na zawsze...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.