Traumatyczny poranek (bajka...
Ku przestrodze :)
Już poranek mnie obudził
tak bliżej południa.
Rozglądam się dookoła
stoi jakaś studnia.
Więc biegusiem do niej pędzę
nie zważając na nic.
Wrzucam wiadro, ciągnę wodę
żłopię ją bez granic.
Nagle słyszę ryk zwierzęcy,
niczym stada słoni.
Patrzę a tu gość z widłami
w moją stronę goni.
Za nim stoi ta kobieta,
co mnie w krzakach capła,
wziąłem wiadro - gościa w cymbał,
aż mu czapka spadła.
Morał z bajki taki wynikł
po wypiciu kawy.
Lepiej trzymać z dala łapy
od nieznanej baby.
Komentarze (7)
ooo... ;-) i racja, racja :-)
ciągle ludzie są czyjąś własnością - niewolnictwo!
eee, naprawdę?-)
Ona capła czy ty ją?:))) Fajnie wesoło groteskowo:)
Pozdrawiam:)
No,kawka tak ,a ta cala reszta bywa nader
ryzykowna.Sam widzisz,hi,hi.
I nie szwedać się po krzakach!:))Pozdrawiam +++
Świetny na uśmiech z rana..zaciekawiła mnie druga
zwrotka i zawarte w niej słowa "żłopię ją bez
granic"
jakby to jakiś zwierz lub ktoś na strasznym kacu:)
calość ok