***
mojemu Synowi
trzeba pozwolić mu
odfrunąć
zamknąć pieprzony parasol ochronny
niech zmoknie
kolorowy ptak
moich lędźwi
nadzieja niespełniona
co jakiś czas powraca
z połamanymi skrzydłami
wylizuję mu rany
jak wilczyca
zlepiam w całość
niewprawnymi dłońmi
garncarza-amatora
otwieram na nowo
moje kalekie serce
a potem
patrzę jak stroszy pióra
gotowy do lotu
nie zapina pasów bezpieczeństwa
i znów leci
jak ćma
coraz bliżej ognia
zostaję sama
w chatce na kurzej łapce
w pułapce czterech ścian
w ramie okna
w bezradnej nadziei
że kiedyś zrozumie
Komentarze (8)
Bardzo dobrze ukazałaś sytuację opuszczenia rodzinnego
gniazda przez latorośl.
Matczyne emocje, uczucia jakie temu towarzyszą.
Serdecznie pozdrawiam :)
Bardzo emocjomalny wiersz, jego nastrój się udziela.
Kiedyś napisałam wiersz "Ptaki" o podobnej tematyce.
Dobrego dnia :)
Przyjdzie taki czas... zrozumie.
Bardzo dobry wiersz. /+/
Lacze uklony. :)
Świetny wiersz.
Może to wszystko wygląda inaczej z pozycji ojca,
niemniej jednak... pewne podobieństwa istnieją.
Pozdrawiam.
skąd ja to znam? Na szczęście dla mnie
- zrozumiał, choć długo to trwało.
*przejmująca, rzecz jasna :-)
Mam to, razy dwa.
Kiedyś ułomnie próbowałam opisać, nie wyszło.
Przepiękna, przjmująca Poezja.
Serdeczności :-)
Jakże powszechna relacja matki i syna.
Rozum przychodzi z wiekiem, więc może kiedyś stanie
się mądrzejszym człowiekiem.
(+)