UCZTA TYSIĄCA NOCY
uczta zmysłowo-intelektualnie-cielesna...
na śnieżnym obrusie
bezpańskiego łoża
para puchowych talerzy
w podniebnych źrenicach
kokardy tęczy
rozwiązywane
szmaragdami morza
patrz
na srebrnych paterach
Bóg nam dotyk serwuje
półksiężycami soczystych mandarynek
smakowicie przybrany
częstuj się
karmiąc zmysły smakiem
ciałem ogrzanych truskawek
śpiewaj palcami
gdy muzyką włosy rozwiane
oddechu szal
zarzuć na moje ramiona
nim Bóg przyniesie
nam kolejne danie
i choćby świt
soplami zadzwonił
uczta wciąż nieskończona
...jak niekończąca się opowieść...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.