Ufności nie ufaj
Był raz sobie cwany baca
Co na hali pasał owce
Najgłupszymi się otaczał
Bo wierzyły każdej plotce
Wystarczyło szepnąć w ucho
Jednej by beczały ciszej
Jeśli nie trafił na głuchą
Stado z ręki sól mu zliże
Nie pytając go o powód
Że dostaje smakołyki
Trzeba wierzyć jego słowu
Choć protestu słychać krzyki
Co mądrzejsze widzą przecież
Że za chwilę braknie paszy
Pod dostatkiem jest jej w lecie
Zimą nie będzie ni chaszczy
Bo zapasy baca sprzedał
Hajs rozdzielił między swoich
On uchylił sobie nieba
A więc zimy się nie boi
Problem reszta będzie miała
Pojawi się głód i zimno
Przyszłość tę sama wybrała
Teraz widzi że debilną
Bo nie można wierzyć w słowa
Choćby głosił je sam Bóg
Za nim wszak się człowiek chowa
Lecz to może być twój wróg
Komentarze (3)
Daje do myślenia.
super baca owce pasione legalna praca;}daję głos
Polecam niejakiemu panu k, na którego na pewno nie
zagłosuję, za to na wiersz - tak. Tak mi się
skojarzyło.
Pozdrawiam.