Upór
Tacie
Na gruzach świata wzruszeń zbuduje
nowe życie
Na gruzach samotności zbuduje
stal w ciemności
Na gruzach niestałości zbuduje sobie
gilotynę
Poturlam się na spacer we wspomnieniu
– z tatą i dzieckiem moim i psem
staro-nowym pod gwiazdami polany, obok
szpitala
..i zrozumie karmienie się nadzieją i
zależność od kaprysu losu
pacjentów oddziału onkologicznego, którym
się akurat polepszyło przed jutrzejszym
zejściem być może
Bo łudzić się nie trzeba, bo mieć nadziei
nie warto, bo dotyk skóry to dotyk
skóry,
ból to ból, jasność to jasność, wybory to
wybory,
powolne wybory czy rezygnacje, ale to ja
teraz.. walczę albo nie,
bo żyje dla chwili wolnej decyzji –
jutro dziś kiedykolwiek – aż będzie
dobrze.
Komentarze (3)
Zapałka przez zastygnięciem jarzy się bardzo mocno i
jaskrawo.
Wiersz niesamowity jest.
Dziękuję za zerkniecie. Tacie bo miał problemy ze
zdrowiem i tak jak w wierszu sobie z nimi dobrze
radził. Spacerowalismy czasem koło szpitala na polanie
wieczorami. Z psem. Nie miał raka, mieszkaliśmy koło
szpitala.
Ma dedykację, dlatego cichutko, bez dodawania,
dopowiedzeń.
Do refleksji.