Vanitas Vanitatum
Powierzchnia pokryta obrazem mojego
ciała
Coś nie pasuje - coś się nie układa - coś
zawadza
Powierzchnia ciała pokryta tapetą koloru
skóry
Rozsądek wisi na gwoździu - życie w
dziurawych butach
Coś zalazło za skórę - wybudowało tam swój
dom
Posadziło kwiat - bez barw i kształtów
Nienawistne natchnienie oplecione
prowokacją
Wnętrze czaszki - wycieka przez nos
Spływa na ziemię - karmi ją
Do góry na dół po bokach, zastanawiająca
koncepcja
Jakieś niewinne stworzenie - niewinnie
obrysowało mnie ramką
W której mieszkam - ja i pustka
Klucze do twego serca - schowałem do
pudełka
Niecierpliwość z nieoczekiwaniem
przyglądają się mi
Kawałek twojego pocałunku - gdzieś w
przestrzeni
To ta sama historia - na końcu wszystkich
początków
Zadziwiam się - nieobecnością tkwiącą we
mnie
Znów zgrzytliwie zachichotałem - biorąc cię
do ręki
Wiem, że to niewygodne - tak będzie
lepiej
Nie dający się znieść smak twojej krwi
Drzewa smutnie szumią - ja nie wrócę już
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.