Wau!
Dla wszystkich podróżników i czytelników śledzących moje wpisy ;)
Wau – jest to miasto w Sudanie
Południowym; stolica stanu Bahr el Ghazal
Zachodni. Położone na lewym brzegu rzeki
Jur. Ze 136 932 mieszkańcami i jest drugim
pod względem wielkości miastem tego
niewielkiego kraju. – Oczywiście dane w
internecie pochodzą z 2008 roku i tam jest
czarno na białym napisane, że jest 118 331
tys. mieszkańców. Na szczęście już dawno
się nauczyłem polegać na sprawdzonych
źródłach, takich jak dane w ambasadach itd.
bo na internetowych leniuchach niechcącym
się zaktualizować tak ważnych dla świata
informacji nie ma co liczyć.
Dobra, ja tu gadu gadu, a trzeba ruszać
na pomoc wielebnym z jedynego katolickiego
w mieście kościoła św. Józefa znajdującego
się w północnej części miasta. – Zostałem
tutaj ściągnięty przez wojsko. Jedno mi nie
pasuje, bo tak wielkie miasto, olbrzymi
rozrzut ulic pomiędzy domkami z wielkimi
polami przypominającymi rancza, a nie ma
nawet jednego metra kwadratowego asfaltu.
Naprawdę, gdzie jest organizacja narodów
zjednoczonych, caritas czy inne fundacje
aby wspomogły wybudować tutaj jedną
porządną ulicę!
Zwłaszcza, że ja i dzielna jaguarzyca
Łapa jedziemy z południowej części miasta –
tu proszę się nie śmiać – na wozie ze słomą
ciągniętym przez osiołka i powożonym przez
sympatycznego starszego murzyna, który
zgodził się nas podrzucić, bo moja
terenówka pojechała na randkę z mechanikiem
na romantyczny przegląd i namiętną wymianę
oleju...
Ledwo dotarliśmy na miejsce, przed ten
niby kościół, który wyglądał jak kwadratowa
chata z czerwonawych desek i połatanym
dachem jakąś plandeką, coś jak stare
ubrania – sceneria bardziej przypomina
stodołę wuja Sama.
Ale to jeszcze nie wszystko. Bo dookoła
tego dziwnego kościoła porozstawiani byli
zamachowcy w turbanach uzbrojeni po zęby w
karabiny AK-74 – jak wiadomo jest to
ulepszona wersja sławnego kałacha.
Całe szczęście nie zauważyli białasa
złażącego z wozu i jaguara obok niego, bo
kazałem się zatrzymać za kontenerem na
śmiecie. – Choć muszę przyznać, że nawet
nie wiem po jakiego grzyba im tu potrzebny
taki kontener, bo z tego co zauważyłem tu
się nic, a nic nie marnuje. Jak nawet
starymi szmatami dach łatają, to czy ktoś z
czystym sumieniem wyrzuci tu pusty słoik? –
Za takie coś by tu kogoś jeszcze
oskalpowali i to w najlepszym wypadku jeśli
by nie groziło za to ukamienowanie...
Czas zabrać się do pracy. Natychmiast się
przeczołgałem w stronę niby to kościoła,
kryjąc się w cieniu niewielkich, i suchych,
zarośli, a dzielna jaguarzyca Łapa skuliła
uszy i skradała się za mną po kociemu, jak
to ma w swojej naturze.
Bliżej przyjrzałem się łotrom w turbanach i
westchnąłem z niezadowoleniem: To znowu
oni! Czyli wesoły oddział Zenobiusza
Taliba! – Tylko w nowych ciuchach.
Skuliwszy się za skąpym krzaczkiem
sięgnąłem do kołczanu i napiąłem strzałę na
łuk. Dalej wszystko już poszło
automatycznie. Kiedy jeden talib dostał w
udo, a strzała przeszła na wylot zaczął się
drzeć i strzelać we wszystkich kierunkach.
Postrzelił, i to na amen chyba, swojego
kompana. Drugi zaś z kolei przygrzmocił
temu co strzelał kolbą karabinu w szczękę.
Także tym ciosem raczej dobił łachudrę.
Całe zamieszanie wykorzystała dzielna
Łapa powalając jednym susem dwóch talibów,
którzy padli jak domino pod pazurami
ostrymi jak żyletki długości środkowego
palca u człowieka.
Z kościoła wypadł najsłynniejszy talib,
trzymając w ręku berette, strzelił do
dzielnej jaguarzycy, ale ta fuksem
uniknęła obrażeń zaledwie o centymetr, bo
Zenobiusz Talib oddał strzał na ślepo w
stanie rozdrażnienia, że mu po raz kolejny
przeszkodziłem. Niestety terrorysta, zawsze
musi mieć plan ucieczki dla siebie
przygotowany tip top, zawsze kiedy już Łapa
chce mu przeciąć drogę on ucieka.
Tym razem wskoczył z powrotem do kościoła
i po chwili wyjechał stamtąd na skuterze
tylnym wyjściem. – Zakląłem pod nosem, tak
jak to Polak najlepiej potrafi.
I nagle poczułem jakby mi ktoś przyłożył
z łokcia w żebra. Istotnie, tak było. Byłem
w kościele św. Marii Magdaleny w Tychach na
mszy, a tu nagle mnie sąsiadka bombarduje
ciosem w żebra i szeptem mówi z naganą:
Tomek, chociaż nie przeklinaj w
kościele!
Po mszy, kiedy to już wróciłem do domu,
zasiadłem do laptopa, aby napisać kolejną
fascynującą przygodę. Ktoś kiedyś mi
zwrócił uwagę, że piszę za krótko, to
proszę. – Mam nadzieję, że dobrze będziecie
wspominać tę wyprawę i że macie ochotę na
więcej. Dziękuję wam wszystkim za to co dla
mnie robicie i, że czytacie moje
opowieści.
Do następnej przygody, Hej!
„Nigdy nie rezygnujcie z marzeń, bo to, że
coś nie dzieje się właśnie w tej chwili,
wcale nie znaczy, że już nigdy nie
Nastąpi.”
„Wyobraźnia to prawdziwy dar, wystarczy jej
zaufać, a pozbędziesz się z życia mar.”
Dziękuję, że jesteście ze mną!
All rights to the stories are reserved !
Dziękuję za wszystko, każdy głos, radę, uwagę, pochwalę i dobrą radę, ale przede wszystkim dziękuję, że chcecie mnie czytać ;) Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytelników!

sarevok


Komentarze (37)
Jak zawsze z dobrym i wesołym zakończeniem :) Dobra
robota! :)
Pozdrawiam
Żeby poczytać Twoje przygody trzeba znaleźć trochę
czasu. Dziś w Twoje urodziny znalazłam go tyle, żeby
nadrobić zaległości, no i udało mi się je nadrobić.
Pozdrawiam i głos zostawiam :)
Witaj, jak zawsze b. ciekawie u Ciebie.
Pozdrawiam Ciebie z Łapą.:)
Dziś przyszedłem nadrobić to, co pominąłem :)
Pozdrawiam serdecznie +++
fajnym językiem piszesz, takim potocznym, codziennym,
z niezłą domieszką poczucia humoru :-)
poklep łapą ŁAPĘ
-- dołączam się do pozdrowień... :)
Jak zwykle, świetna opowieść. Kocham te Twoje
przygody. Pozdrawiam i ślę uściski dla Łapy.
Ja tak samo jak (OLA)
dołączam do wszystkich komentujących...
lektura wspaniała
pozdrawiam:)
Tomku fajnie się czyta i podoba się bardzo...super
wyobraźnia;)pozdrawiam cieplutko;)
Bardzo fajne opowiadanie. Z przyjemnością (sorry, że z
opóźnieniem) je przeczytałem i głos oddałem. Pozdrów
ode mnie Łapę...
Miłego wieczoru i niedzieli :)
Tomku, jak zawsze zabierasz nas na niebezpieczną
wyprawę, która jak zawsze kończy się wspaniale i tak
niech pozostanie:)
Pozdrawiam jak zawsze serdecznie i z uśmiechem, Ola:)
Tomku już pisałem masz wielką wyobraźnię Pozdrawiam
Serdecznie
zazdroszczę wyobraźni...i pozdrawiam