O weganinie z Lanckorony
Był raz weganin z Lanckorony,
Który uwielbiał korniszony
I mawiał: – Tak,
To jest ten smak
Pod befsztyk średnio wysmażony.
Na befsztyk jeździł do Winnicy.
Tam go robili z soczewicy.
(Bo tam jest knajpa
Johanna Kneippa
Przy Bernardyńskiej gdzieś ulicy.)
Lecz w piątki jeździł do Kórnika
Na befsztyk z prawdziwego byka.
Chciał pójść do nieba,
No a potrzeba
Umartwień z wiary wprost wynika.
Komentarze (13)
Przez żołądek do serca
nie umie pichcić Małgosia w Lądku
nawet na twardo jajek we wrzątku
że w przysłowiach wielka siła
to do kilku serc trafiła
gdy już leżeli na jej żołądku
Bezmięsny piątek
Staś chciał pobożną Lucynkę w Lądku
schrupać jak przysmak po kawalątku
wyposzczona biedna mała
bożych reguł przestrzegała
kazała sprawić mu się do piątku
Super limeryki, Michale. +++
Milego poniedzialku. :)
:-)
Ooj tam, oj tam, to były pewnie befsztyki z byczków
(tak u nas mówią na aksamitki) :)
świetny limeryk. Pozdrawiam
Witaj,
to był 'prawdziwy' weganin - żeby tak jeździć po
korniszony i soczewicę.../+/
Pozdrawiam niedzielnie, z uśmiechem.
Witaj,
to był 'prawdziwy' weganin - żeby tak jeździć po
korniszony i soczewicę.../+/
Pozdrawiam niedzielnie, z uśmiechem.
Weg Anin - czyli z dala leży jakiś Anin, Anin ale kto?
co? Chłop a może pies.
W tej Lanckoronie na zagonie do dzisiaj są ślady
biegnącego do Anina. I choć leży tenże Anin w
stolicznym Wawrze, to każdy kto historię poznaje,
solidnie się maże. Resztę to już znacie, a jak nie
znacie, to czytajcie.
Fajny tryptyk o pseudo weganinie:)
Miłej niedzieli:)
Fajna i przewrotna ta limerykowa historia. Pozdrawiam
rozbawiłeś. Myślę, że sporo takich wegetarian u nas
można spotkać.
Nie ma to jak kawał prawdziwego mięsa,
za żadną sałatę nie oddam ni kęsa :))
Pozdro! :))
Fajnie.
Z wielką przyjemnością przeczytałam.
Pozdrawiam ciepło Michale:)
Bardzo zabawny zbiór limeryków
o dietetycznych upodobaniach,
dotyczący w szczególne konsumpcji befsztyków.
(+)